Losy Polaków w Związku Radzieckim
O losach Polaków, którzy mieszkali na terenie przedwojennych Kresów Wschodnich Rzeczpospolitej, opowiadał nasz parafianin p. prof. Tadeusz Kaźmierczak. Był on jednym z milionów Polaków, którzy dostawszy się po agresji ZSRR na Polskę w roku 1939 pod okupację sowiecką, deportowanych w masowych wywózkach w głąb stalinowskiego państwa, na nieludzką ziemię.
Spotkanie miało miejsce 16 października w auli parafialnej.
Pan profesor urodził się w miejscowości Borszczow, w woj. tarnopolskim, a dzieciństwo spędził w miejscowości Horożanka, gdzie jako komendant posterunku policji, pełnił służbę jego ojciec. Po wybuchu w dniu 1 września 1939 roku wojny z Niemcami, wrócił wraz z matką i rodzeństwem do Borszczowa, zaś ojciec pozostał na służbie w Horożance. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w dniu 17 września na wschodnie tereny Rzeczpospolitej, ojca zaaresztowało NKWD i wywieziono do jednego z obozów, a następnie rozstrzelany w łagrze w Bykowni, koło Kijowa. Oczywiście rodzina nic o tej zbrodni nie wiedziała. Dopiero po ponad 58 latach, w 1998 r., pozostała przy życiu cześć rodziny dowiedziała się o tragicznych losach ojca
W roku 1940, w kwietniu, małego 9 letniego Tadeusza wraz z matką i siostrą wywieziono do Kazachstanu. Po 3 tygodniach jazdy w bydlęcym wagonie, w głodzie, zimnie i brudzie, władze sowieckie osiedliły w małej wiosce w okolicach Semipałtyńska.
Wokoło rozciągał się step, gdzie latem temperatura dochodziła do +40°C, a zimą do -40°C. Nie było co jeść, brud i nędza. Ludzie umierali z głodu. Do tego ciężka praca w kołchozie. Mieszkali w ziemiance – czyli w wykopanym w ziemi dole, przykrytym z wierzchu ziemią i darnią. Tadeusz jako młody chłopak musiał sobie dawać radę w tych ciężkich warunkach komunistycznego „raju”, jak przedstawiała propaganda ZSRR, wykazując niemało sprytu, ale i odwagi, gdyż każda próba „nielegalnego” zdobycia żywności, była ostro karana – od wieloletniego pobytu w łagrze, do kary śmierci. Z kołchozowego pola nie wolno było zabrać ziemniaków, mimo, że nie zostały one przed zimą zebrane i zamarzały.
Po zakończeniu wojny, we wrześniu 1945, wracają z Kazachstanu do Borszczowa, gdzie żyła babcia Tadeusza . Nie była to już jednak Polska tylko Związek Radziecki. Tam też Tadeusz kończy szkołę podstawową i średnią. Jednakże ze względów politycznych, mimo pięknego świadectwa maturalnego i zdanych egzaminów wstępnych, nie zostaje przyjęty na studia we Lwowie. Dostaje pobór do wojska i służy w Armii Czerwonej jako saper. Po zakończeniu służby wojskowej, w roku 1955 dostaje się na studia w Użgorodzie. W roku 1959, w ostatniej fali repatriantów przyjeżdża do Polski i w Krakowie kończy studia.
Opowieść pana profesora była poruszająca, to jeden z wielu elementów naszej tragicznej historii. Niestety świadków tamtych, nieludzkich czasów ubywa. Nasza parafialna aula, nie była – i przykro to powiedzieć, wypełniona. Wśród słuchaczy brakło młodych ludzi. Takich osób jak pan prof. Tadeusz Kaźmierczak było setki tysięcy i oni mieli swój wkład w wolną Polskę. O tym nie wolno zapomnieć, bo niepamięć własnej historii kończy się często koniecznością jej powtórnego przeżycia.
Spotkanie przygotowane zostało w ramach formacji wspólnoty dorosłych Ruch Światło-Życie Wody Jordanu.