W niedzielę 9 czerwca kościół nasz, wybrany został na szczególne wydarzenie – Modlitewne Jerycho – w ramach trwającego Kongresu Eucharystycznego naszej archidiecezji. Na każdej Mszy św. usłyszeliśmy świadectwo nawróconego kapitana rezerwy, Karola Cierpicy – Jezus zmartwychwstał i żyje. Spotkałem Go!
Jak opowiadał nasz gość, wychował się w religijnej katolickiej, wielodzietnej rodzinie. Rodzice ciężko pracowali, a w domu „nie przelewało się”. Od małego chłopaka marzył, aby być żołnierzem. I to marzenie spełniło się. Wstąpił do armii, która była dla niego darem od Boga i przygodą. Był sprawny fizycznie, zdrowy i to spowodowało, że przestał liczyć na Boga, uważając siebie za ideał. Ale – jak dalej opowiadał nasz gość, postępując w ten sposób znalazł się daleko od pana Boga. Usuwając Jego ze swej przestrzeni życiowej, robi się miejsce na co innego – na grzech. Grzech pokazuję ciebie w fałszywym świetle, uważasz się za kogoś najlepszego, najważniejszego. Jednakże Bóg z ciebie nie rezygnuje, On walczy o ciebie. W sierpniu 2013 roku wyjeżdża na swoja ostatnią wojskową misję do Afganistanu. Dostał od mamy różaniec, miał ze sobą Pismo św. plecaku, ale za bardzo tym się nie przejmował.
Dnia 28 sierpnia, na bazę w Ghazni, gdzie stacjonowało wojsko polskie i amerykańskie nastąpił atak terrorystów. Oto relacja p. Karola Cierpicy, wtedy porucznika, o tej dramatycznej sytuacji: „…pracowaliśmy w systemie zmianowym, a tego dnia miałem akurat wolne od służby. Skorzystałem, więc z tego, żeby pobiegać. Nagle doszło do potężnego wybuchu. Zobaczyłem wielką wyrwę w ogrodzeniu i zrozumiałem, że miał miejsce atak terrorystyczny. Pobiegłem w tamtą stronę, bo wiedziałem, że ktoś może potrzebować pomocy. Kiedy zorientowałem się w sytuacji, pospieszyłem tam, gdzie wydawało mi się, że jestem najbardziej potrzebny. Za mną pobiegł amerykański żołnierz, sierżant Michael Ollis, który prawdopodobnie poczuł to samo, co ja w tamtej chwili. Biegł karabinem, lecz bez hełmu i kamizelki kuloodpornej, gdyż musiał być też zaskoczony tym wydarzeniem, jak ja. Doszło do wymiany ognia, kończyła mi się amunicja, zostałem ranny i musiałem się wycofywać. On mnie osłaniał własnym ciałem, kiedy samobójczy zamachowiec zdetonował przed nimi ładunek wybuchowy. To Michael przez to, że był za moimi plecami uratował mi życie. Następnego dnia przyszli do mnie amerykańscy żołnierze. Kiedy wrócicie do Stanów, to przekażcie, że on był prawdziwym bohaterem, że uratował mi życie. Przekażcie to jego rodzinie – powiedziałem im.”
W miesiąc po śmierci, poleciał do konsulatu w Nowym Jorku na spotkanie z rodzicami Michaela. Kiedy wszedł, od razu wychwycił spojrzenie Lindy, jego mamy. „Chciała mnie dotknąć, dla niej byłem kimś, kto widział jej syna po raz ostatni. Niezwykle uderzyło mnie też to, co powiedział Robert Ollis. »Witaj w rodzinie nasz nowy przyjacielu« – usłyszałem od niego. »Dziękuję ci za twoją służbę« – dodał człowiek, który właśnie stracił swoje dziecko…”
Po powrót do kraju to był bardzo trudny czas: depresja, fobia społeczna. Nie rozumiał co się z nim dzieje, nie mógł spać, jeść, miał nawet myśli samobójcze, nie widział dla siebie żadnego sensu.
Dalej p. Karol opowiadał: „Dziś jednak wiem, że Bóg był wtedy przy mnie, bliżej niż kiedykolwiek, płakał nade mną krwawymi łzami. Wyciągał do mnie rękę, ale czekał aż w pozwolę Mu się odnaleźć. W mojej chorobie zacząłem do Niego wołać, klęcząc pod krzyżem. Oczywiście, poza tym, chodziłem też na psychoterapię, przyjmowałem leki, ale to ta modlitwa była dla mnie przebudzeniem. Od tego zaczął się przełom. Bóg usłyszał moje wołanie i na nie odpowiedział. Wiem, że moją misją jest teraz mówienie o tym i głoszenie jego Ewangelii. Chcę wypełnić to zadanie, bo On dał mi przemienione serce. Przemienił moje patrzenie na tyle spraw, także na moją rodzinę”. Drugiemu synowi dał imię m Michael. Rodzice Michaela mówią, że w Polsce mają kolejnego wnuka. Kończąc p. kapitan Karol Cierpica podziękował wiernym za obecność słowami: „Niech was Bóg błogosławi”.